wtorek, 25 września 2018

Dni Kraftu - hardanger i frywolitka

21 i 22 września w galerii na gdańskim Przymorzu odbywały się Dni Kraftu. Z dużą przyjemnością wzięłam udział w tym spotkaniu miłośników rękodzieła.




HARDANGER
Pierwszego dnia poszłam na kurs hardangera, czyli haftu norweskiego, który przywędrował do Norwegii z Włoch w siedemnastym wieku. Kiedyś już próbowałam swoich sił w tej technice, ale jakoś mnie nie wciągnęła. Efekty pracy nad zakładką opisywałam tutaj

Na warsztatach, pod czujnym okiem Pani Joli, poszło mi stanowczo lepiej. Przede wszystkim haftowałam na tamborku, dzięki czemu materiał był przez cały czas bardzo dobrze napięty. Pierwszy raz zetknęłam się z ramkoramborkiem i przyznaję, że tworzywo, z którego jest wykonany, jest bardzo miłe w dotyku. Ale z wyglądu to raczej nie przypomina drewna ;)

Do wykonania pięknego serduszka otrzymałam następujące materiały:
- Unifil hardanger 25ct
- perłówkę nr 5 i 8
- igły nr 22 i 24

Zaczęło się dość łatwo :)
Bloczki były wykonywane ściegiem atłaskowym płaskim i musiałam tylko pilnować, by prawidłowo prowadzić nitkę.

Natomiast etap drugi to już było wyzwanie: ostrymi nożyczkami należało wyciąć część nitek tkaniny, a potem jeszcze te nitki wypruć. Oj, namęczyłam się ;)

Etap trzeci, czyli oplatanie mostków wykonałam już w domu, gdyż na kursie nie wyrobiłam się w czasie.

Moje pierwsze hardangerowe serduszko wyszło tak:


Jestem zadowolona z efektu i myślę, że kolejne prace będą coraz lepsze.

FRYWOLITKA
Dzień drugi był dla mnie związany z warsztatami z frywolitki.
Od razu zaznaczę, że to było moje pierwsze zetknięcie z tą techniką.
Ponad godzinę zajęło mi opanowanie najbardziej podstawowego ruchu czółenkami, hihi. Ale Pani Maria była bardzo cierpliwa i pomagała mi przy klikaniu.

Na kursie udało mi się wykonać takiego węża:


Dla celów edukacyjnych miałam dwa kolory nitki i gdy tylko niebieska wychodziła na wierzch oznaczało to błąd ;)

A potem zrobiłam jeszcze kilka kółeczek :)


Na pamiątkę kupiłam sobie od Pani Marii piękną bransoletkę wykonaną złotą nitką i ozdobioną czarnymi koralikami.


Na razie nie mam własnych czółenek ani nici do frywolitki, bo uznałam, że to "nie moja bajka". Widziałam jednak cuda, jakie można wykonać i zapisałam się do grupy na FB, więc możliwe, że jeszcze kiedyś spróbuję :)

 P.S. Bardzo dziękuję Pani Joli za pokazanie, jak nawlekać nitkę na palcu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz